Kup teraz: Ten typ mes - trzeba było zostać dresiarzem 3lp za 270,00 zł i odbierz w mieście Wrocław. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów. Otwórz menu z kategoriami
Trze'a było zostać cwaniakiem, z prawem na bakier. Lecz za słaby łeb mam. Trze'a było dusić w zarodku. Całą wrażliwość już od początku. Sprawdzać, czy chomik na siatce. Puszczony z
Kup teraz: Ten Typ Mes - Trzeba Było Zostać Dresiarzem 1 Wyd. za 10,00 zł i odbierz w mieście Lublin. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów.
Wspomóż: 1650 Kowalczyk Adrian - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" - zobacz TEN TYP MES TRZEBA BYŁO ZOSTAĆ DRESIARZEM (13535982847) na Charytatywni Allegro
[G Am Em D A] Chords for 02. Ten Typ Mes - Ikarusałka - Trzeba było zostać dresiarzem with Key, BPM, and easy-to-follow letter notes in sheet. Play with guitar, piano, ukulele, or any instrument you choose.
Trzeba Było Zostać Dresiarzem Ten Typ Mes Hip-Hop · 2016 Preview SONG TIME Trze'a Było . 1. 4:03 PREVIEW Ikarusałka. 2. 3:27
Entdecken Sie Trzeba było zostać dresiarzem von Ten Typ Mes bei Amazon Music. Werbefrei streamen oder als CD und MP3 kaufen bei Amazon.de.
Wspomóż: 1650 Kowalczyk Adrian - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" - zobacz TEN TYP MES TRZEBA BYŁO ZOSTAĆ DRESIARZEM (14445429185) na Charytatywni Allegro
trzeba bylo zostac dresiarzem - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Accords pour BONUS Ten Typ Mes - Obejmę Cię - Trzeba było zostać dresiarzem.: G, D, F#m, A. Chordify est la meilleure plate-forme d'accords au monde.
9SvLBe. PREORDER: Kup ten utwór w MP3: Fragment utworu „Janusz Andrzej Nowak" pojawił się już w filmowej zapowiedzi „Trzeba było zostać dresiarzem" Tego Typa Mesa ( Teraz wytwórnia udostępnia cały, trzyzwrotkowy utwór. Za muzykę i produkcję odpowiada nieprzewidywalny beatmaker który udowodnił, że minimalistyczny bas i bębny mogą poruszyć Ziemię, jeśli tylko są naprawdę mocne. Gościnny udział puzonisty Michała Tomaszczyka uczynił ten ruch marszem po zwycięstwo. TEN TYP MES - JANUSZ ANDRZEJ NOWAK tekst, rap, nucenie: PIOTR SZMIDT produkcja: ( puzon (kompozycja i wykonanie): MICHAŁ TOMASZCZYK mix wokali: SZOGUN mix, master: NOON ( Utwór pochodzi z płyty Ten Typ Mes "Trzeba było zostać dresiarzem" 2014 Dodał: becet Zakceptowany: Ostatnie zmiany: Kategorie © 2001 - 2022 - Prawdziwa strona Hip-Hop'u! Zgłoś błąd | Początek strony
Ten Typ Mes Trzeba było zostać dresiarzem (2014) Alkopoligamia Ten Typ Mes to raper praktycznie niezawodny. Na przestrzenni ostatniej dekady rzadko zdarzały mu się wpadki, czego efektem było uzyskanie niezachwianego szacunku przedstawicieli nurtu oraz stałego grona entuzjastów. Nie ma co ukrywać, że zeszłoroczny album warszawiaka nie zaspokoił do końca apetytów tych drugich. Prawda, na Lepszych Żbikach można odnaleźć sporo porządnych rozwiązań. Przyzwyczailiśmy się jednak do faktu, że Szmidt z powodzeniem potrafi wypełnić cały utwór w pojedynkę. Przedpremierowe informacje dotyczące sporadycznych gości za mikrofonem na TBZD stanowiły więc dobrą prognozę. Dobór singli zwiastujących nadchodzące wydawnictwo mógł wywołać zakłopotanie. Tytułowy utwór był lekkostrawną przystawką, jednak zaskakujące brzmienie „Loveyourlife” i niesztampowa konwencja „Tul Petardę” wprawiły ogół w zdumienie. Pozostałe z nich dotykały zupełnie nowych rejonów — charakterystykę nadętej chojraczki czy zdrowego głosu w definiowaniu patriotycznych wizji Polaków. Po przesłuchaniu całego albumu emocje nie opadły. Punkt pierwszy, flow. Warszawiak od zawsze stawiał nacisk, by nie zanudzić nim słuchaczy. Jest jednym z niewielu polskich raperów, którzy potrafią śpiewać. Słychać to dobrze w „Esc”, „Będę na działce” czy fenomenalnej „Ikarusałce”. Nie zawodzi również kiedy rapuje. Na chwilę przed premierą Lepszych Żbików ukazał się ”Lepszy Żbik” – utwór, będący luźną rozgrzewką, która ostatecznie nie znalazła się na płycie. Potwierdzała jednak, że nieskrępowany Mes nie zna ograniczeń i ciągle eksperymentuje. Dalszą ewolucję obserwujemy na TBZD, gdzie roi się od przekombinowanych linijek oraz czasem zupełnie innowacyjnych na polskim podwórku intonacjach i modulacjach. Wiem, na myśl przychodzi „Nuda…”, „Co u żuka?” czy „Loveyourlife”. Słusznie, jednak to „Auta (Spontan)” potwierdzają, że Ten Typ wzlatuje na najwyższe poziomy. Biorąc pod uwagę powyższy akapit nie waham się napisać, że TBZD jest pod względem flow najbardziej różnorodną płytą w historii polskiego rapu. Niepodważalnym atutem płyty jest jej wszechstronność. Mamy do czynienia zarówno z przykuwającymi uwagę storytellingami, jak i nieporuszanymi dotąd w polskim hip hopie tematami. Ten Typ nie ma przy tym potrzeby, by TBZD usilnie pod tym względem wychwalać. Dotyka również znajomych zagadnień, jednak za każdym razem robi to inteligentnie i z klasą. Odważne rozwiązania nie zachwiały, a wzbogaciły proporcje płyty. W rezultacie na TBZD spotkali się Andrzej Dąbrowski, Olaf Deriglasoff, Skubas, Lower Entrance, Whitehouse, Szogun, Peja czy Dj Eprom. Mes nie porzucił przy tym wcześniejszych inspiracji, obojętnie czy są one muzyczne czy światopoglądowe — w „Wyjdź z czołgu” czuć klimat nagrań Devina, a w „Ponagla mnie” śmiało można odnaleźć ducha Bukowskiego. Szmidt niejednokrotnie wspominał, że czuje potrzebę uzewnętrzniać się emocjonalnie na swoich płytach. Tak jest i w tym przypadku, choć nieco z mniejszym natężeniem. TBZD jest pełne intrygujących przemyśleń i trafnych spostrzeżeń. Refleksje trzydziestoparoletniego kawalera nadal wwiercają się w pamięć. Zmienił się co prawda ich charakter i otoczenie — „Będę na działce” zastępuje „Happy Home”, a „Ponagla mnie” wskakuje na miejsce „Szukam…”. Nie ukrywam, że śledzenie transformacji fragmentów życia Piotra oraz jego nowych obserwacji jest rzeczą interesującą. TBZD to kolejny rozdział autobiografii bogatej w pasję i emocje, od których słuchacze z pewnością nie dostaną czkawki. Nasza strona internetowa stosuje pliki cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies. Użycie cookies możesz skonfigurować w ustawieniach swojej informacji.
Czwarty solowy album Tego Typa Mesa jest najlżejszy w jego dorobku. Zmęczony patosem artysta stawia na proste historie. " to najbardziej pozytywna płyta rapera - mniej na niej załamywania rąk nad współczesnością, więcej chęci "przytulenia" przedstawicieli wszystkich warstw społecznych. Ósmy, a czwarty solowy album Mesa to najbardziej pozytywna i muzycznie różnorodna płyta rapera. Tytuł odnosi się do początków kariery Piotra Szmidta vel Mesa: co by było, gdyby na pierwszym teledysku, którym ubrany w szeleszczący dres Mes wkroczył w świat zawodowych muzyków, skończyła się jego przygoda z estradą ?? I czy dresiarz służy "porządnemu" społeczeństwu tylko za tło, na którym można błyszczeć "porządnym" życiem i dobrym gustem, czy też ma wyjątkowe dresiarskie cechy, z których warto czerpać? Ten Typ nie wierzy w kryzys, który podobno trawi Polskę od upadku amerykańskich banków i redefiniuje folklor. Na najnowszej płycie kryzysem nazywa lata 90, w których się wychował, a dresiarzy i "Januszy" mianuje nowymi "kierpcami i zespołem Mazowsze". Stereotypy na temat tego, o czym warto mówić poważnie i z czym nie wolno się utożsamiać wzmacniają gościnne udziały artystów z planet odległych od Mesa i jego wytwórni Alkopoligamia. Przy `Trzeba było zostać dresiarzem` pracowało wielu uznanych muzyków, na co dzień nie kojarzonych w żaden sposób z hip hopem - między innymi Olaf Deriglasoff czy Andrzej Dąbrowski. Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
„Trzeba było zostać dresiarzem”? Jeden z użytkowników w sieci zasugerował, że w przypadku Mesa lepszy byłby tytuł „Trzeba było pozostać dresiarzem”. Słowa te wiążą się z powracającymi co jakiś czas tęsknotami części słuchaczy, dla których warszawski raper najjaśniej błyszczał wtedy, gdy częściej niż koszulę i marynarkę wkładał na siebie ortalionowy strój i adidasy. Nostalgia, przechodząca po chwili w smętne narzekanie, narasta szczególnie wtedy, gdy były członek Flexxipu dokręca śrubę eklektyzmu, a jego eksperymenty zataczają coraz szersze koło. A że na „TBZD” tego typu zaskakujących prób jest przynajmniej kilka, nic dziwnego, że tytuł albumu został tak, a nie inaczej aby jednak na pewno warto utyskiwać? O ile w przypadku poprzednich krążków romanse z rockiem, punkiem i spoken-wordem mogły budzić wątpliwości – odnosiło się bowiem wrażenie, że gospodarz rozmienia się na drobne, penetrując tereny, które ewidentnie nie są mu pisane – tak tym razem sądzę, że wszelki eksperyment udało się Mesowi umiejętnie osadzić w hip-hopowych ramach. Weźmy takie „Tul petardę”. Wszyscy, którzy zdążyli zapoznać się z tym singlem przed premierą (warto chociażby ze względu na teledysk, kręcony w klimatycznej Serbii), wiedzą, że nazwisko Olafa Deriglasoffa wcale nie sugeruje siermiężnych, rockowych wygrzewów: jego partia została najpierw w strzępach wprowadzona do właściwej części nagrania, w całości zaś wydzielona jako „outro” piosenki. Nie jest tam jednak z przypadku; płynność między kolejnymi fragmentami dobrze obrazuje teledysk.{Diil}Reakcja odbiorców pokazuje zresztą, że Deriglasoff jest akurat najmniej kontrowersyjnym elementem w tym utworze; podobnie jak ogólnych wątpliwości nie budzi też taneczny, pulsujący bit w „LOVEYOURLIFE”. W obu tych nagraniach najwięcej zastrzeżeń jest do samego Mesa: że za bardzo kombinuje na tych bitach, że w kilku momentach odlatuje z flow i modulacją wokalu, że jest to tyleż imponujące, co ciężkie do więc do początkowego pytania: może rzeczywiście lepiej było pozostać dresiarzem?Wtedy przynajmniej nikt nie miałby wątpliwości: styl rapowania byłby raczej nowojorski, rytmu hip-hopowego bitu nie połamałby żaden Szogun czy Lower Entrance, a zamiast dziwacznych syntezatorów i basów tu i ówdzie grałby nam przyjemny jak to zwykle bywa, prawda leży pewnie gdzieś po środku. Nietrudno zachwycić się Mesem i jego imponującym wachlarzem flow: facet robi z tymi podkładami absolutnie to, co mu się podoba, i bodaj ani razu się nie wykłada. Ale już dużą odwagą – i mam poczucie, że panuje w tym względzie trochę zmowa milczenia – jest wytknięcie mu pewnego zmanierowania w nawijce. A jednak, trzeba o tym powiedzieć. Takie „Nuda”, „Co u żuka?”, „LOVEYOURLIFE” czy właśnie „Tul petardę” operują przyspieszeniami, zwolnieniami, modulacjami głosu czy przesunięciami akcentów, które imponują na tle sceny, ale wprowadzone są na ogół bez jakiejkolwiek motywacji. Częściej przypomina to poligon doświadczalny niż właściwe nagranie – tak jakby rapera mniej interesowała przyjemność, jaką słuchacz będzie czerpał z jego utworów, a bardziej zależało mu na poznaniu granic własnych możliwości. Heroiczne to, ale w wielu momentach zupełnie bezsensowne. Tak samo jak bezsensowne jest nagminne użycie makaronizmów. Nie, nie stoję tu na straży czystości polszczyzny, ale w momencie gdy raper ratuje się wyrazem obcym, by łatwiej było mu o rym, nie powinno przynieść mu to więc odetchnąć z ulgą, gdy gospodarz spuszcza z tonu i poskramia własne zapędy: efektem utwory w rodzaju „Trze’a było”, „Nie skumasz, jak to jest”, „Głupia, spięta dresiara”, „AS” czy „Oni wciąż biegają” – wcale nie nowojorskie i od linijki, często bardzo południowe w swoim stylu, ale pozbawione przy tym taniego efekciarstwa.{sklep-cgm}Jeśli coś sprawia, że mamy mimo wszystko do czynienia z jednym z najlepszych albumów w karierze Mesa, to są to dwie rzeczy. Po pierwsze, teksty. Słychać w nich felietonistyczne zacięcie i zmysł do budowania historii, wychodząc od jednego motywu czy wątku. Tak skonstruowane są „Ikarusałka”, „Nie skumasz, jak to jest”, „Co u żuka?” i „W autobusie z cmentarza”. Na takim rusztowaniu socjologiczne obserwacje – czy to o dresiarzach, czy o głupich dresiarach, czy o typowych Januszach i Patrykach – na ogół bardzo dobrze pracują i przybierają formy bliskie np. temu, co pisze Andrzej Stasiuk (zachwyt nad polskim kiczem). Można się jednak zastanawiać, czy tych osiemnastu utworów nie dałoby się w jakiś sposób nieco skumulować w mniejszej ilości. Szczególnie że takie „Będę na działce”, „Oni wciąż biegają”, „Wyjdź z czołgu” czy „Ikarusałka” – jakkolwiek fajnymi piosenkami by nie były – tekstowo raczej nie udźwignęły ciężaru pełnoprawnych nagrań, a przynajmniej nie zasługują na taki status, gdy zestawić je z ambitnymi, zaangażowanymi opowieściami w rodzaju „W autobusie z cmentarza”, „Ponagla mnie” i „AS”.Druga rzecz to muzyka. Tu – po raz kolejny zresztą – trudno się do czegokolwiek przyczepić. Absolutna ekstraklasa. Począwszy od zachodnie sztosy Sherlocka i Głośnego, przez nowojorskie klasyki Bonny’ego Larmesa (olbrzymi potencjał) i Qćka, po surową, szorstką elektronikę Szoguna i (fantastyczny podkład do „Nudy”).Jest więcej niż dobrze. Kto wie, to być może nawet najlepszy album Mesa. Mimo to chciałoby się szepnąć któremuś z jego kolegów do ucha, by następnym razem poskromił ambicje rapera. W końcu większe i bogatsze nie zawsze znaczy – lepsze.
trzeba bylo zostac dresiarzem tekst