Uklękła i zrobiła mi dobrze ustami. Cały czas mówiła jak smakuje moja cipka. Siostra Kim to "IDEALNA GWIAZDA PORNO"! Moja siostra udaje, że tego nie widzi. Najważniejsze, że ma zrobiony perfekcyjny makijaż i dobrze wypadnie na rodzinnej fotografii. Tym dla niej są święta – pięknym selfie, którym może zabij ! -,- a tak na poważnie to sorry, ale to powyżej, to była moja pierwsza myśl. nie wiem, powiedz jej, jak to wygląda z Twojego punktu widzenia. gdyby mi 3 lata młodsza siostra tak pyskowała , to podejrzewam, że byłaby to ostatnia rzecz, którą by w życiu zrobiła a jezeli rozmowa z nią nie pomoże, to ją po prostu ignoruj , zachowuj sie, jakby jej nie było , może ona po – No dobrze, poświęcę się, dla dobra sprawy – westchnął i ruszył w stronę kuchni. Gdy patrzyłam, jak się po niej krząta, doszłam do wniosku, że naprawdę musi mu zależeć na naszym pojednaniu. Owinęłam się szczelnie kocem i zatopiłam we wspomnieniach… Kaśka to moja młodsza o trzy lata siostra. Zdradziłem moją 22 letnią dziewczynę z jej młodszą siostrą co ma 19 lat. I dobrze mi z tym. Jej młodsza siostra zrobiła mi niesamowitego lodzika i tak masowała mojego członka i jądra Moja siostra. Mam cudowną siostrę - jest piękna, mądra, dobra. Jest świetnym lekarzem (nie psychiatrą). Była i jest przy mnie w różnych moich zawirowaniach życiowych i zawsze mogłam/mogę na nią liczyć. Z jednym wyjątkiem. Otóż moja siostra uważa, że ja sobie wmówiłam chorobę i żadne leki nie są mi potrzebne. Moja młodsza siostra zrobiła dla mnie laurkę. To nic, że nawaliła tam tyle brokatu, że upaćkałam sobie całą sukienkę. To była najpiękniejsza laurka, jaką widziałam na oczy, bo zrobiona z serca. Za to moi rodzice Ciężko mi uwierzyć, że mogli aż tak mnie rozczarować i pokazać, że totalnie we mnie nie wierzą. Polubienia: 156,Film użytkownika 💥Oliwia 💥 (@oliwcia2115.0) na TikToku: „dobra mi się pomyliło ale moja siostra za to dobrze zrobiła 🤣#sister #goodmorning #sisterlove #dlaciebie”.. a my mamy sukcesy na koncie :) Mikuś ładnie sam chodzi do łazienki robic siku :) tylko trzeba mu pomoc bo przy siadaniu sobie zawsze majteczki posika ;) no i czasem tez trzeba przywołac do porzadku bo podczas zabawy zapomina ;) wczoraj przy zasypianiu jak juz miał pieluche to nawet zawołał :) Odpowiedz. Moja młodsza siostra, Beata, nigdy nie była zbyt bystra. Wiem, nieładnie tak mówić o swojej siostrze, jednak Beata nie zrobiła w swoim młodym życiu nic, bym mogła powiedzieć o niej inaczej. Beata nigdy w niczym nie pomogła naszej mamie. Nie dość tego, że miała problemy z nauką i ledwo ukończyła p gTR3R3. Zaczęło się pod koniec wakacji, gdy Natalka wróciła ze wsi od jednej z przyszywanych ciotek. Obawialiśmy się, że dziesięciolatka wynudzi się tam jak mops, tymczasem była zachwycona: w gospodarstwie żyło tyyyyle zwierząt! Kotki, papugi, dwie kozy i jeszcze oswojona kawka. Ale najlepsza, najlepsza ze wszystkiego była suka, która oszczeniła się tydzień przed jej przyjazdem. Miała osiem przepięknych szczeniaczków i ciocia Hania obiecała, że da Natalce jednego, jeśli tylko rodzice się zgodzą. – Zgodzicie się, prawda? – mała spojrzała na nas błagalnie. – Mamuś, tatusiu? Mogę pieska? Mogę, mogę? – Ciocia tylko żartowała – stwierdziła wówczas moja żona i nawet powieka jej nie drgnęła. – Znasz ją, sama wiesz, że robi różne kawały. Każdy wie, że mieszkanie w bloku to nie jest miejsce dla zwierzęcia! Natalkę zatkało, mnie zresztą też Nie żebym zapragnął nagle szczeniaka w naszym M-4, ale żeby tak autorytatywnie i od strzału załatwić sprawę? Czapki z głów! Natalka jednak okazała się nieodrodną córką swojej matki. Kiedy tylko zaczął się rok szkolny, przyniosła spis koleżanek mieszkających w bloku i posiadających psy. Żona nawet nie spojrzała na kartkę, stwierdziła tylko, że te osoby powinny zostać ukarane za znęcanie się nad żywymi stworzeniami: zarówno zwierzętami jak i sąsiadami. I w ogóle, ziewnęła, zamknijmy ten jałowy temat. – Kochamy zwierzęta, to oczywiste – zakończyła. – Ale w naturalnym środowisku, nie w mieszkaniu. – Możesz powiedzieć, kochanie, jakie jest naturalne środowisko psa? – zapytałem, gdy mała poszła spać. – Ciekawość mnie żre. – Każde, byle z daleka ode mnie – burknęła Aldona. – Nie zamierzam wyciągać kudłów z talerza ani ciuchów. Ani latać za kundlem z torebeczką pełną kup. Natalka jednak nie zamierzała rezygnować. Wciąż przychodziła z nowymi argumentami, a Aldona obalała je bez wysiłku jeden po drugim. Kto wyprowadzi psa, gdy mała będzie w szkole? Kto pójdzie z nim do weterynarza? A te nieszczęsne kupy, czy Natalka jest pewna, że nie brzydziłaby się zbierać? Może niech skoczy na trawnik przy placu zabaw i potrenuje – rzuciła moja pomysłowa żona – bo nikt tu nie będzie płacił mandatów! Sam nie wiem, kiedy opcja „pies” uległa zmianie na „zwierzę”, w każdym razie, gdy przyszedł czas pisania listu do świętego Mikołaja sprawa była jasna: albo dziad z siwą brodą przynosi zwierzaka, albo niech się wypcha. Aldona wzruszyła ramionami, że niby guzik ją to obchodzi: jak się Natce prezent nie spodoba, niech reklamuje u świętego, droga wolna! Babcie pokiwały głowami, że dziecku przejdzie i zapomni, ja dopytałem, czy nie można byłoby iść na kompromis. Takie rybki na przykład… Mój szef ma piękne akwarium, jak wstawia foty na fejsie, płyną miliony lajków! – Jak zostaniesz szefem, pogadamy nawet o rekinie – ślubna była niewzruszona. – Póki co więcej cię nie ma, niż jesteś, i z góry można założyć, kto by się tą kupą gnoju musiał zajmować! – Poza tym – dodała – stawiam dolary przeciwko orzechom, że Natalka rybkami pogardza – ona chce zwierza do przytulania. – A ty nie zgodzisz się na żadne? – upewniłem się. Spojrzała na mnie z politowaniem: – Czy jak młoda zażyczy sobie braciszka, to też natychmiast spełnimy jej prośbę? – zapytała. Nadeszła w końcu ta nieszczęsna Gwiazdka Natalce wystarczył rzut oka pod choinkę, by buzia natychmiast wygięła jej się w podkówkę. Z grzeczności otworzyła wszystkie paczki, zbiorowo podziękowała rodzinie i poszła do swojego pokoju. – Przynajmniej widzi, że szantaż nie skutkuje – skwitowała Aldona. – Nie chcemy przecież małej terrorystki! Obie babcie się z nią zgodziły, dziadek nawet nie zauważył problemu, bo jak zwykle po jedzeniu zapadł w drzemkę. Tylko moja siostra bliźniaczka była w szoku. Agata nie może mieć dzieci i zawsze okropnie rozpieszcza naszą Natalkę. Może i dobrze, że dopiero kilka dni wcześniej wróciła z Sewilli i jakoś ją ominęły zalecenia dla Mikołaja. Gotowa była jeszcze przywlec jakiegoś szczeniaka! Zaczęła zarzucać Aldonie, że jest nieczuła i despotyczna, potem dostało się mnie: najpierw od żony, że siedzę cicho, zamiast powiedzieć, że to nasza wspólna decyzja, potem od siostry, że jestem pantoflarz i dupa wołowa jak ojciec. Wtedy włączyła się mama z pretensjami, teściowa wykorzystała okazję, by podolewać oliwy do ognia, i przez głupiego psa zrobiło się nagle późno i wszyscy postanowili zbierać się do domów. Mówiąc szczerze, zacząłem żałować, że siostrze nie wyszedł hiszpański romans i wróciła. Naprawdę nie wiem, czemu tak jest, ale żonaty facet z siostrą bliźniaczką ma jakby dwie baby na karku, a każda uważa się za tę ważniejszą! Młot i kowadło! Z czasem jednak emocje przycichły, nawet Natalka przestała jątrzyć; może dlatego, że moja siostra poświęcała jej mnóstwo czasu, zabierając małą do kina i na różne wystawy. Bomba wybuchła wczoraj. Ledwo wróciłem z pracy, żona podsunęła mi różowy sweterek pod nos: – Zobacz, cholera! Wszystko jest w sierści! Wyjęłam moje spodnie z pralki całkiem oblezione! – O czym ty mówisz? O twojej cholernej siostruni – syknęła. – Kupiła Natalce kociaka! – Kiedy? – rozejrzałem się. – Gdzie?! – Ma go u siebie w domu od dwóch miesięcy. Przycisnęłam smarkulę i wyśpiewała wszystko! W sumie, pomyślałem, nawet dobrze: i wilk syty, i owca cała. Natalka szczęśliwa, Aldona chyba też nie będzie toczyć wojny o głupie spodnie…Myliłem się. Będzie toczyć. Nie o spodnie, ale o pryncypia, o kopanie dołków, podważanie decyzji. – Urodź sobie swoje własne dziecko! – wrzasnęła ostatnio w czasie rozmowy z Agatą – albo adoptuj tego kota! I wara od mojej córki! – Aldona, nie przesadzaj, o co ci chodzi, kobieto? Chyba z cudzymi zwierzętami Natka może się bawić… – zaprotestowałem. – Boże, co za matoł! – prychnęła. I zabroniła mi rozmawiać z siostrą… Powariowały obie? Sebastian, 35 lat Czytaj także: „Córka faszerowała syna cukrem i dziwiła się, że mały jest niejadkiem. Ferie u babci nauczyły go, jak się je schabowe” „Wszyscy mówili, że Adaś ma autyzm i nikt nie chciał go adoptować. A ja czułam, że on tylko potrzebuje matczynej miłości” „Dwie kreski na teście były dla mnie jak wyrok. Gdy usłyszałam, że urodzę bliźniaki, kolana się pode mną ugięły” ​ fot. Adobe Stock, Hunor Kristo Czy mogłam się spodziewać, że moja siostra tak się zachowa? Ufałam jej. Gdyby tak nie było, nie powierzyłabym jej przecież opieki nad naszą mamą. Dwadzieścia lat temu, zaraz po studiach, wyjechałam do Australii. Tam dostałam dobrą pracę, poznałam męża, założyłam rodzinę. Niestety, moje małżeństwo rozpadło się po kilkunastu latach Mąż odszedł do młodszej. Zachował się jednak honorowo i zabezpieczył finansowo zarówno mnie, jak i dzieci. Mogłam więc zająć się ich wychowaniem i zapewnić dobre wykształcenie. Syn i córka czuli się Australijczykami. A ja? Ja ciągle tęskniłam za Polską. Obiecałam więc sobie, że kiedy dorosną, wrócę do kraju, przynajmniej na jakiś czas. Chciałam spotkać się z mamą i młodszą siostrą Iwoną. Teraz moje marzenia się spełniły… Wracałam pełna radości, wspomnień, ale i… niepokoju. Jak to będzie? Nie widziałam się z najbliższymi od tak dawna! Przez te wszystkie lata starałam się nie tracić kontaktu z rodziną. Wiedziałam, że moja siostra wyszła za mąż, ma dwoje dzieci. I że mieszka w czteropokojowym mieszkaniu mamy Cieszyłam się z tego, bo mama chorowała, miała kłopoty z chodzeniem i potrzebowała opieki. – Nie martw się, zajmę się nią – zapewniała Iwona. – Ale wiesz, jak to jest… Leki, operacje… To wszystko kosztuje. A my nie mamy pieniędzy – skarżyła się. Pomagałam więc, jak mogłam. Finansowałam leczenie, rehabilitacje, wyjazdy do sanatorium. Wysyłałam pieniądze na życie. Siostra była mi bardzo wdzięczna. – Dzięki tobie mama czuje się dobrze – mówiła, a potem dawała jej słuchawkę. – U mnie wszystko w porządku, nie martw się, córuś – słyszałam jej ciepły głos. Byłam pewna, że rzeczywiście tak jest… Nie podejrzewałam niczego złego nawet wtedy, gdy siostra przestała prosić mamę do telefonu. Tłumaczyła, że akurat śpi lub jest na rehabilitacji. Kilka miesięcy temu powiedziałam siostrze, że zamierzam przyjechać do kraju. Nie była zachwycona. – Wiesz, my tu nie mamy luksusów. Nie wiem, czy ci się spodoba… A w ogóle, chce ci się tak tłuc, przez pół świata? – pytała. – O czym ty w ogóle mówisz! Przecież ja jadę do was, a nie do kurortu! Najpóźniej jesienią będę w Polsce – odparłam. Po tej rozmowie stało się coś dziwnego. Iwona przestała się ze mną kontaktować. Nie odpisywała na maile, nie odbierała telefonów. Nie odpowiedziała nawet na moje zawiadomienie o przyjeździe. – Boże, może stało się coś złego! – zamartwiałam się. Dzieci starały się mnie pocieszać. – Daj spokój, mamo, nie martw się na zapas. Za kilkanaście godzin, sama się przekonasz. Może zgubiła numer? – mówiły, gdy żegnały mnie na lotnisku. Przez cały lot potwornie się denerwowałam Czułam, że coś jest nie tak. Na lotnisku w Warszawie nikt mnie nie przywitał. Wsiadłam więc do taksówki i ruszyłam do domu. Gdy zdzwoniłam do drzwi, serce waliło mi jak młot. Miałam nadzieję, że za chwilę zobaczę się z mamą, Iwoną. Ale w progu stanął jakiś starszy mężczyzna. – Pani siostra już tu nie mieszka. Wyprowadziła się – usłyszałam. Nogi się pode mną ugięły. – Ale jak to? Kiedy? – próbowałam się dowiedzieć. – Przykro mi, nic więcej nie wiem… Ja tylko kupiłem od niej to mieszkanie – odparł. Nie bardzo wiedziałam, co mam robić, gdzie jej szukać. Bezradna usiadłam na schodach. I wtedy otworzyły się drzwi w mieszkaniu naprzeciwko. W progu stała pani Majewska, nasza sąsiadka, rówieśniczka mamy. – Aniu, to ty? Chodź do mnie, wszystko ci opowiem – zaprosiła mnie. Usiadłyśmy w kuchni, przy stole. Pani Majewska poczęstowała mnie herbatą i szarlotką. – Jaka ty jesteś podobna do Halinki! Od razu widać, że jesteś jej córką! Dobrze, że przyjechałaś! Może ty ją stamtąd wyciągniesz... – zaczęła mówić. Popatrzyłam na nią zdumiona Nie rozumiałam, o co jej chodzi. – Jak to wyciągnąć? Skąd? – zdenerwowałam się. – No to zacznę od początku… Jak pewnie wiesz, twoja siostra zamieszkała z mężem u twojej mamy. Urodziły im się dzieci. Na początku wszystko układało się dobrze. Ale potem Halinka prawie przestała chodzić. Trzeba było wszczepić jej endoprotezę. To było jakieś cztery lata temu… Operacja się udała, ale twoja mama wymagała ciągłej opieki. Najpierw ja się tego podjęłam, ale przecież nie jestem już najmłodsza. Było mi coraz trudniej. Mówiłam twojej siostrze, żeby kogoś znalazła, ale tylko mnie zbywała. A potem wyjechałam do sanatorium. Gdy wróciłam, Halinki już nie było – opowiadała sąsiadka, a mnie ściekał pot po plecach. Gdzie jest moja mama?! – Pytałam o nią, a jakże. Ale dowiedziałam się, że mam nie wściubiać nosa w nie swoje sprawy. Dopiero córka twojej siostry powiedziała mi w tajemnicy, że babcia jest w domu starców. Niestety, nie wiem, w którym. Trzy miesiące później Iwona z rodziną się wyprowadziła. Podobno do własnego domu. Tak mówią ludzie… Ale gdzie, nie wiem. Patrzyłam, słuchałam, i na przemian robiło mi się zimno i gorąco. Wydawało mi się, że to co słyszę, to tylko zły sen. Mama w domu starców i to od czterech lat? A ja nic o tym nie wiem? – Muszę ją odnaleźć, natychmiast! – powiedziałam i zerwałam się z krzesła. Sąsiadka położyła mi rękę na ramieniu. – Pomogę ci, dziecko, przecież byłyśmy z Halinką przyjaciółkami – odparła. Zaczęłyśmy poszukiwania mojej mamy. Pani Majewska rzeczywiście bardzo mi pomogła. Ja przecież nie miałam pojęcia, gdzie pójść, do kogo się zwrócić. Byłyśmy w opiece społecznej, w ratuszu. Napisałam mnóstwo podań. Wreszcie po dwóch tygodniach dostałam adres. Dom opieki… Sto kilometrów od miasta… Boże, kiedy tam weszłam, o mało się nie załamałam. Białe, zimne ściany… W holu zobaczyłam starszą panią. Siedziała na krześle i wpatrywała się w drzwi. Tak, jakby na kogoś czekała… Gdy dokładnie mi się przyjrzała, nadzieja w jej oczach zamieniła się w smutek. Zrozumiała, że to ktoś obcy, nie do niej. Zrobiło mi się potwornie smutno. Opiekunka wprowadziła mnie do sali, w której stały trzy łóżka. Na jednym siedziała skulona postać… Moja mama. Siwiuteńka… Taka bezbronna, samotna… Rozpłakałam się. – Mamo, już jestem przy tobie! – krzyknęłam i rzuciłam się w jej kierunku. W pierwszej chwili chyba nie mogła uwierzyć, że to naprawdę ja. Zaczęła dotykać mojej twarzy, przyglądać mi się. A potem mocno mnie przytuliła. – Bóg wysłuchał mojej modlitwy. Jesteś… Tak chciałam cię zobaczyć przed śmiercią – wyszeptała wzruszona. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie Dzieciom powiedziałam przez telefon, że na razie zostaję w Polsce, by zaopiekować się mamą. Przyjęły to ze zrozumieniem. Powiedziały nawet, że przyjadą na święta, żeby poznać babcię. Wynajęłam wygodne mieszkanie niedaleko naszego starego bloku. Na parterze, z małym ogródkiem. Urządziłam je i zabrałam mamę z domu opieki. Cieszyła się wszystkim. Własnym pokojem, domowym jedzeniem, zielenią za oknem. No i spotkaniami z panią Majewską. Dawna sąsiadka często nas odwiedzała i sprzedawała mamie wszystkie dzielnicowe plotki. – Wiesz, córeczko, jestem naprawdę szczęśliwa. Mam ciebie… Ale tak bardzo chciałabym się zobaczyć z Iwonką, spotkać z wnukami – powiedziała któregoś dnia. Iwona! Na sam dźwięk tego imienia zaciskały mi się pięści. Od dyrektora domu opieki dostałam do niej telefon, ale nie zadzwoniłam. Po tym, co zrobiła, nie chciałam jej znać Mama jakby czytała w moich myślach. – Nie oceniaj jej tak surowo – mówiła. – Ona chciała dobrze. Oddała mnie tam, bo byłam chora, nie mogłam chodzić, wymagałam stałej opieki. Ktoś ciągle musiał ze mną być, wszystko przy mnie robić. A oni są tacy zapracowani, całymi dniami ich nie ma. Nawet nie miała czasu, kiedy do mnie przyjechać. Czasem zadzwoniła… Obiecała, że jak wyzdrowieję, to mnie stamtąd zabierze. A ja ciągle źle się czułam. A teraz już jest wszystko dobrze. Zadzwoń do niej i powiedz, że jestem już zdrowa, że mieszkam u ciebie. Zaproś ją, na pewno się ucieszy. Upiekę sernik z brzoskwiniami. Taki, jaki obie lubicie… Nie mogłam tego słuchać. Zastanawiałam się, jak mama może w ogóle tak mówić. Przecież moja siostra zachowała się bezdusznie – skazała mamę na samotną wegetację w domu starców. A ona mimo to chciała ją zobaczyć? I nie miała do niej ani krzty żalu? Nie rozumiałam tego... Opowiedziałam o wszystkim pani Majewskiej. – Czemu się dziwisz, Aniu, ona jest przecież matką Iwony. A matki zawsze wybaczają. Tak to już jest. Zrób to dla niej, zadzwoń… – prosiła. – Może twoja siostra przyjedzie? Przemogłam się i zadzwoniłam do Iwony. Była zaskoczona. Chciała się dowiedzieć, skąd mam jej nowy numer. Udałam, że nie usłyszałam pytania. Zaczęła opowiadać, że właśnie rozkręca z mężem firmę i dlatego się nie odzywała. Ale niedługo zamierzała się ze mną skontaktować. – Co z mamą? – przerwałam jej. – Wszystko w porządku, jest w sanatorium – odparła bez zająknięcia. – Tak? To bardzo dziwne. Bo właśnie od miesiąca mieszka ze mną. Zabrałam ją z domu starców – odparłam, próbując zachować spokój. Siostra na chwilę zaniemówiła, ale szybko odzyskała mowę. – To po co głupio pytasz… Zrozum, musiałam ją tam oddać. Ledwie się ruszała, a my mieliśmy na głowie przeprowadzkę. Zrobiłam to dla jej dobra – powiedziała. Nie wytrzymałam. – Okradłaś matkę z mieszkania i oddałaś do domu opieki! Jesteś wredną suką! Nigdy ci tego nie wybaczę – zaczęłam krzyczeć. Siostra nie pozostawała mi dłużna. – Nie masz prawa mnie oceniać! Siedziałaś sobie w luksusach za granicą, a ja tu musiałam się nią zajmować. Myślisz że było mi łatwo? Przecież mam rodzinę, pracę. Nie mogłam jej trzymać. Sama teraz zobaczysz, jak to jest! – wściekała się. Miałam dość tej rozmowy. – Nie jesteś już moją siostrą! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Ale pamiętaj, że masz matkę! Ona cię kocha! Masz ją odwiedzać! – krzyknęłam i rzuciłam słuchawką. Obiecałam sobie, że więcej do niej nie zadzwonię. Mama rozkwita Zapisałam ją na rehabilitację, chodzi coraz lepiej. Ma nowych przyjaciół, bo pani Majewska zaciągnęła ją na spotkania w klubie emeryta. Razem chodzą do teatru, do kina. Widzę, że jest szczęśliwa. Tylko ciągle pyta, kiedy Iwona przyjedzie. Zwodzę ją, mówię, że jest teraz zajęta, że nie ma czasu. No bo co mam powiedzieć? Że Iwona oddała ją do domu starców i wcale nie zamierzała jej stamtąd zabrać? A teraz nawet nie zadzwoni i nie zapyta, jak się czuje? Nie potrafię powiedzieć jej prawdy. Ona na to nie zasługuje. Dlatego staram się tłumaczyć siostrę. Mama na razie wierzy w moje kłamstwa, ale wcześniej czy później zorientuje się, że coś jest nie tak. Będzie cierpieć… Dlatego podjęłam decyzję. Złamię dane sobie słowo i zadzwonię do Iwony. Poproszę, żeby do nas przychodziła. Jeśli nie zechce, zaszantażuję ją. Powiem, że jeśli nie zacznie odwiedzać mamy, chociaż udawać, że jest jej bliska, zażądam zwrotu pieniędzy za mieszkanie, które sprzedała. Wiem, że to, co chcę zrobić, jest niemoralne, ale… Moja mama jest już starszą osobą. Pewnie niewiele czasu jej zostało. Chciałabym, żeby te ostatnie lata przeżyła ze świadomością, że ma dwie córki, które ją kochają. Czytaj też:„Gdy urodziłam chorego syna, mąż odszedł do innej. Powiedział, że znalazł taką, która da mu zdrowe dziecko”„Moich synów wychowywały babcie. Ja nie miałam czasu. Czy nie wystarczy, że ich urodziłam? To i tak bohaterstwo”„Moja mama uważa, że pijaństwo męża to żaden problem. Jej zdaniem powinnam się cieszyć, że mnie nie bije” Będzie trochę długa historia: Moja siostra jest 13lat po ślubie z mężem (15lat ogółem razem). Mają dwoje fajnych dzieci. Jest jednak jeden problem TEŚCIOWA siostry. Jak tylko siostra z jej synem zaczęła się spotykać, ona za każdym razem się wtykała, pouczała. Cokolwiek by moja siostra nie zrobiła – wszystko robiła źle, była tą najgorszą. Po ślubie było jeszcze gorzej. Teściowa wpieprzała się nawet w wychowanie dzieci, zachowywała się jakby to ona wszystko wiedziała najlepiej i jakby to ona była ich matką. Szwagier z siostrą poszli na swoje. I nawet tam zła teściowa nachodzi ich w mieszkaniu pod byle pretekstem. Nie szczędząc przy tym różnych najgorszych wyzwisk pod adresem synowej. Moja siostra bardzo podupadła na zdrowiu. Zachorowała dość poważnie, załamała ją ta sytuacja z teściową (zaczęła popijać) natomiast szwagier zamiast pomóc żonie, jakoś ja wspierać robi to samo co wredna mamusia. Wyżywa się na siostrze za każde swoje niepowodzenia, obraża ją i nie oszczędza też rękoczynów nawet przy dzieciach. Siostra ma stwierdzoną depresję. Jednak za nic w świecie nie chce słyszeć o jakichkolwiek lekach czy pomocy psychologicznej. Twierdzi, że nie chce i koniec. A sytuacja się pogarsza. Nie wiem co dalej robić. Nie piszcie mi proszę o poinformowaniu mops czy innych instytucji, bo mops o wszystkim wie… Odpowiedzi skaładzifko:3:o:) odpowiedział(a) o 19:19 każdy jest zboczony 1 0 Chara odpowiedział(a) o 19:19 Jestem zboczona -,- 1 0 Upon This Dawning. odpowiedział(a) o 19:21 Spokojnie, nie ma się czego wstydzić, mi zrobiła kiedyś matka loda.(i to przy ojcu!) 1 0 maniak56529 odpowiedział(a) o 19:20 Tak myślałem... Jaki smak? Truskawkowy? :P 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub

moja siostra zrobiła mi dobrze