Hunley nie powrócił jednak do portu. Z nieznanych do dzisiaj przyczyn okręt zatonął. Również i tym razem nikt z załogi nie ocalał. We wszystkich katastrofach zginęło 35 marynarzy służących na Hunleyu. Pomimo wad i niedociągnięć był to pierwszy okręt podwodny, który przeprowadził skuteczny atak. W szwedzkiej stoczni powstaje okręt podwodny przyszłości Jednym z nich jest Szwecja, która w swoich okrętach typu A19 i budowanym okręcie typu A26 stosuje AIP w postaci silnika Stirlinga. Drugim państwem budującym okręty podwodne z napędem niezależnym od powietrza są Niemcy, gdzie w jednostkach typu 212A zastosowano ogniwa paliwowe. Ale znaleźć można także niemieckie bombowce z czasów II wojny światowej, także polski okręt podwodny z czasów II wojny światowej ORP Kujawiak, który trafił podczas wojny na minę. Masa przepięknych wraków, podwodnych jaskiń i podwodnego życia zachęca do spróbowania swoich sił pod wodą. Podczas długiego majowego weekendu można było już zobaczyć fregatę rakietową, okręt rakietowy i ratowniczy, okręty podwodne oraz zwiedzić okręt-muzeum ORP „Błyskawica”. Tym razem, w sobotę i niedzielę (5 i 6 maja) na wszystkich chętnych czekają okręty dwóch kolejnych klas – niszczyciel min i trałowiec. Zajmuje obszar 303,56 hektara, a jego linia brzegowa ma długość 12600 metrów. Maksymalna głębokość jeziora wynosi 108,5 metra (średnia głębokość to 38,7 metra). Hańcza jest jeziorem polodowcowym o I stopniu czystości i przezroczystości. Dzięki temu możliwa jest widoczność nawet na głębokości 6 metrów. Jednak ze względu na sporą odległość to plan na przyszłość. Kiedy więc dowiedziałem się, że koło Pennemunde znajduje się okręt podwodny, który można zwiedzić, nie zastanawiałem się ani chwili. U-461 zacumowany w porcie w Pennemunde. Cumujący przy nabrzeżu w Pennemunde okręt jest jednak sporo młodszy od U-995. Cała relacja z Rosji tu: https://www.youtube.com/playlist?list=PLO5gKDKyhWzqUA62mUQH_qEld-ywc4l60Sprawdź EKWIPUNEK: https://testhub.pl/ekwipunek/Rekomendacje 350 ton! Tyle waży okręt podwodny ORP Sokół. Jednostka trafiła w ręce gdyńskiego Muzeum Marynarki Wojennej. Teraz przechodzi gruntowny remont, po którym spocznie na lądzie. Byliśmy na pokładzie radzieckiego okrętu podwodnego w. Peenemünde. by Patryk 8 grudnia, 2022. W północno-wschodnich Niemczech, u brzegu wyspy Uznam, stoi przycumowany okręt podwodny o oznaczeniu 461. Jest tworem radzieckiej myśli technicznej z lat 60. W NATO-wskiej nomenklaturze nosił nazwę „Juliett”. Był uzbrojony w pociski Tym samym generalnie wszystko, co ma wyporność nawodną powyżej 300 t, można klasyfikować jako małe okręty podwodne. Z kolei wartość maksymalna 800 t wyporności nawodnej została ustalona tak, aby oddzielić typowe jednostki pełnomorskie starych i nowych typów. Obecnie małe okręty podwodne w praktyce zniknęły ze składów flot. 0F8t0. Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Okręt zmierza z półwyspu Kolskiego na północy Rosji i opływa Skandynawię. Ma dotrzeć do Petersburga, gdzie 31 lipca po raz pierwszy zostanie pokazany na Głównej Paradzie Marynarki Wojennej. Aktualnie przemierza Morze Bałtyckie, a 23 lipca trafi do Zatoki Fińskiej, po czym uda się do Kronsztadu, gdzie przystąpi do szkolenia przed paradą. Jak poinformował Steffen Lund, oficer dyżurny Centrum Operacyjnego Armii Duńskiej, oprócz duńskich okrętów, K-560 Siewierodwińsk jest również eskortowany przez dwa rosyjskie okręty. Uspokaja też, że to standardowe "przejście okrętów z krajów nienależących do NATO nie jest czymś nadzwyczajnym. Okręty podwodne o takich wymiarach trudno spotkać często. Nie ma jednak nic nowego w tym, że go eskortujemy" — powiedział mediom duński oficer. Czytaj także: Nie potrzebują pilota i są zabójczo skuteczne. BAE Systems pokazuje nowe drony Rosyjska agencja prasowa TASS informuje, że w tym roku w paradzie wezmą udział atomowe okręty podwodne Floty Północnej Siewierodwińsk i Wepr, a także fregata Admirał Gorszkow i duży okręt desantowy Iwan Gren. K-560 Siewierodwińsk — co to za okręt? Siewierodwińsk to okręt podwodny o napędzie atomowym projektu 885 klasy Yasen. Użyto w nim wiele rozwiązań technicznych, które nie były wcześniej stosowane na rosyjskich okrętach podwodnych. Jest głównym i jedynym okrętem podwodnym projektu 885 "Ash". Jego wyporność to 13,8 tys. ton, prędkość na powierzchni wynosi 16 węzłów, a pod wodą 31 węzłów. Maksymalnie może zanurzyć się na 600 m i może być niezależny przez 100 dni. Czytaj także: Śmigłowiec stealth, który wyprzedzał swoją epokę. Zachwycał się nim cały świat Okręt może być wykorzystany do szerokiego zakresu misji bojowych — od uderzania w stacjonarne cele naziemne rakietami 3M-14, po zwalczanie okrętów podwodnych przeciwnika i niszczenie wszystkich typów okrętów nawodnych rakietami przeciwokrętowymi 3M-54 Kalibr i P-800 Onyx. Źródła: W dawnej bazie wodnosamolotów znalazłem się przez przypadek i pewnie odkryłbym ją przypadkiem, ale los chciał inaczej. Specjalnie, by ponownie zobaczyć to muzeum, poleciałem do Tallina. Kupować bilet tylko po to, by zobaczyć muzeum, to nonsens, powiecie… a ja Wam odpowiem, że to jedno z najbardziej fascynujących miejsc, w jakim byłem. Ale od początku. Kilka lat temu moja poprzednia firma wysłała mnie do Tallina na konferencję. A z uwagi na to, że chciano nam pokazać Tallin od najlepszej strony, zafundowano nam kolację w niekonwencjonalnym miejscu. Było nim właśnie muzeum zbudowane w dawnej bazie wodnosamolotów. I przyznam szczerze, że z mojej strony była to miłość od pierwszego wejrzenia, bo czy mogło być inaczej, jeśli prawie na środku wielkiej żelbetowej konstrukcji stoi wyciągnięty na brzeg okręt podwodny?! Żelbetowy hangar zbudowany na początku XX wieku dla wodnosamolotów, dziś jest siedzibą fascynującego i multimedialnego muzeum, w środku którego stoi nawet okręt podwodny Nie zdziwicie się chyba zatem, jeśli Wam powiem, że od razu po wyjściu z wynajmowanego apartamentu poszedłem właśnie do Lennusadam Seaplane Harbour. I słowo poszedłem jest jak najbardziej na miejscu, bo Tallin jest na tyle kompaktowym i niewielkim miastem, że do większości miejsc można się dostać piechotą w ciągu 20 minut. I oto wreszcie po chyba 3 latach plan zamienił się w rzeczywistość. Wchodzę do muzeum i nawet nie podejrzewam, że aż tak mnie ono zaciekawi. I od razu zdradzę Wam, że wszystko tu jest przemyślane. Nawet wejście na galerię przyciąga uwagę, bo na schodach znajdziecie krótką historię powstania tego miejsca. Muzeum w dawnej bazie wodnosamolotów Ale to tylko preludium, bo nagle znajduję się na podeście, prowadzącym dookoła wielkiego żelbetowego hangaru. Przede mną ogromna przestrzeń, gdzie w delikatnym półmroku tuż poniżej mnie, „zakotwiczył” prawdziwy okręt podwodny. Nie żaden model, nie makieta tylko najprawdziwsza konstrukcja, która kiedyś pokonywała podmorskie szlaki. To naprawdę fascynujący widok, kiedy trafia się do muzeum, które nie chowa większości eksponatów za przysłowiowym szkłem, lecz stara się historię i swoje zbiory przedstawiać jak najbliżej zwiedzającego. Oczywiście jeśli tylko się da, ale o tym opowiem Wam za chwilę. Muzeum Lennusadam w Tallinie. Kilka kroków po schodach pod otwartym włazem i oto jesteśmy już we wnętrzu okrętu podwodnego. Najpierw bowiem czeka nas spacer galerią, z której najlepiej widać wszystkie eksponaty niejako „z lotu ptaka.” Z tego miejsca wspomniany okręt nie wydaje się aż tak ogromny. Dodatkowo mamy też okazję niejako przejść przez historię, bo po lewej stronie zobaczymy rekonstrukcje a także oryginalne stare, odkopane łodzie z tych okolic. Z wysokości widzimy przedsmak tego, co nas czeka na dole, ale zanim tam zejdziemy, zwiedzimy jeszcze wspomniany okręt podwodny, do którego wejście wiedzie z antresoli. Lembit – okręt podwodny do zwiedzania Kto by nie chciał zobaczyć, jak się żyje na okręcie podwodnym? Obstawiam, że niewiele osób mając okazję, pominęłoby możliwość wejścia na pokład i zajrzenia w każdą, nawet najmniejszą dziurę tej stalowej puszki, która potrafi zanurzyć się pod falami i w razie konieczność wypchnąć z siebie śmiercionośne torpedy. Kładka, kilka kroków po kadłubie i już znikam po stromych schodkach w środku okrętu. Może najpierw kilka danych technicznych, by zdać sobie sprawę z tego, co zwiedzamy. Otóż Lembit, okręt podwodny typu Kalev, został zwodowany w 1936 roku, mierzy 59,5 metra i jest na 7,5 metra szeroki. Słowem to stalowe cygaro, na którym postawiono jeszcze uzbrojenie w postaci armaty przeciwlotniczej oraz karabinu maszynowego. W środku obsługę stanowiło 32 marynarzy. A mieli co obsługiwać, bo przecież były tu silniki wysokoprężne i elektryczne, sonar i hydrofon a przede wszystkim uzbrojenie. Były miny oraz torpedy – cztery wyrzutnie. No i była też kuchnia czyli kambuz, bo przecież jeść trzeba 🙂 Pokład torpedowy na okrecie podwodnym Lembit Do przedziału torpedowego trafiamy na początku. Tu jest stosunkowo dużo miejsca, ale nawet ono jest maksymalnie zajęte, bo tu znajdowało się pierwsze z pomieszczeń, w którym mogli spać i odpoczywać żołnierze. I tu rzecz jasna znajdował się też skład torped i min, które okręt mógł stawiać (bo zaprojektowano go jako podwodny stawiacz min). A potem są kolejne grodzie wodoszczelne, po przekroczeniu których dostajemy się do kolejnych sekcji okrętu. Wybaczcie mi, jeśli coś pokręcę, ale nie służyłem na okrętach, nie byłem w ogóle w wojsku, zatem napiszę co widziałem, ale mam nadzieję, że specjaliści nie wezmą mnie za to na tortury ;). Wnętrze okrętu podwodnego – można chwycić za peryskop i poczuć się jak przy głębokości peryskopowej, kiedy kapitan sprawdzał, co znajduje się na powierzchni. Lub też celował torpedą w nieprzyjacielski okręt Zatem w kolejnych przestrzeniach obejrzymy miejsce dowodzenia, gdzie rzecz jasna możemy chwycić za peryskop i poczuć się jak „prawdziwy” kapitan, możemy wskoczyć na odpoczynek do kajuty kapitana. Tu warto nadmienić, że to jedyna kajuta oddzielona od reszty okrętu, jedyny naprawdę prywatny pokoik. Jest też obok sala, gdzie oficerowie mogli się zebrać na naradę, jest też kuchnia! A jak i kuchnia, to jest też toaleta, niesamowicie klaustrofobiczna ale jest i na upartego można powiedzieć, że to drugie po kajucie kapitana pomieszczenie, w którym można było zaznać odrobiny prywatności. No i jest też cały przedział maszynowy, gdzie zobaczymy silniki, napędzające jednostkę. A wszystko to oplecione plątaniną rur, różnych wskaźników i kabli. To musi być niesamowite uczucie, kiedy płynie się czymś takim pod wodą… Toaleta na okręcie podwodnym Lembit. Jak widać udając się za potrzebą, nie miało się wiele miejsca… Atrakcje muzeum bazy wodnosamolotów A potem zrobiłem „wynurzenie”, czyli wyszedłem z okrętu i uwagę poświęciłem innym ekspozycjom. Póki co skupiłem się na militariach. Bo czy nie jest fascynujące, że możecie się wczuć w żołnierza i chwycić w dłoń działko przeciwlotnicze i prowadzić interaktywny ostrzał w kierunku nadlatujących samolotów i helikopterów? Tak, w muzeum jest symulator działka przeciwlotniczego, na którym można spróbować swoich sił. Wierzcie mi, że ojcowie niechętnie dopuszczają tu do spustu swoje dzieci. Cóż, jak widać w każdym drzemie odrobina dziecka, zatem skoro można się pobawić… 😉 Muzeum Lennusadam – można się sprawdzić w obsłudze działka przeciwlotniczego. Jak widać strzelanie gromadzi gapiów 🙂 Ale to nie jest jedyna interaktywna atrakcja, bo poziom niżej czekają na nas symulatory samolotów. Ale nie takie, że siadamy przed ekranem komputera i na kilkunastu calach widzimy swoje poczynania! Tu wsiadamy do najprawdziwszej repliki samolotu nawiązującego w końcu do stacjonujących tu sto lat temu wodnosamolotów i lecimy nad historycznym Tallinem. Zadaniem jest co prawda łapanie jakiś rozsianych po niebie artefaktów, ale na pewno nie będzie to łatwe, bo symulator stara się zachowywać w miarę wiernie względem oryginałów, zatem nie liczmy, że reakcje samolotu są jak w odrzutowcu 😉 A poza tym, jest tu jeszcze okazja popływania symulatorem motorówki oraz sprawdzenia się w obsłudze zdalnie sterowanych modeli statków. Także i one reagują z pewnym opóźnieniem i o kraksę w basenie jest łatwo. To jest zresztą główne zajęcie bawiących się tu dzieci – doprowadzić do jak największej liczby zderzeń 😀 Symulator samolotu w muzeum w Tallinie. Jeśli już jesteśmy przy wodzie i w wodzie, to np. na jednej ze ścian wisi przekrojony model okrętu podwodnego, do ktorego przyczepione są wężyki. Dzięki przyciskom możemy napełniać grodzie wodą, doprawdzając do zanurzenia lub też wypompować wodę ze zbiorników balastowych i wynurzyć okręt. Fajna zabawa, polecam! 😉 I jeśli jeszcze Wam się nie znudziło (a zaręczam, że nie), to tuż obok stoi żółta łódź podwodna. To w zasadzie atrakcja dla dzieci, ale kto dorosłemu zabroni wejść i zobaczyć, co widać w pełnym zanurzeniu? A rejs zaczynamy z tallińskiego portu, by poprzez cieśniny wydostać się na głębokie wody. Zobaczymy zatem, co kryje się w czeluściach najgłębszych oceanów, będziemy uciekali przed piratami i dowiemy się czegoś o ekosystemach. Uczyć, bawiąc to chyba główne motto żółtej łodzi podwodnej. Żółta łódź podwodna w muzeum w Tallinie Ale oprócz interaktywnych atrakcji muzeum Lennusadam jest jeszcze sporo takich bardziej tradycyjnych. I nie mam tu na myśli tego, że można obejrzeć z zewnątrz wspomniany i opisany wyżej okręt podwodny, który po prostu stoi… ale dookoła niego dotkniemy i obejrzymy stare torpedy, przyjrzymy się minom, które służyły niszczeniu zarówno krętów podwodnych, jak też tych, które pływały na wodzie. Można je dotknąć a obok poczytać o ich działaniu i budowie. Tuż obok zaś stoją wielkie boje nawigacyjne, które ułatwiają żeglowanie – jak zawsze zaskakuje fakt, że to co widać na górze, to raptem mała cząstka tego, co pod wodą. Zaś dla miłośników modeli będzie tu nie lada gratka, bo w gablotach stoją dziesiątki większych i mniejszych makiet – od statków rybackich, przez promy aż po dużą makietę największego okrętu podwodnego świata czyli zatopionego Kurska. Ale to nie wszystkie atrakcje Lennusadam Seaplane Harbour, bo to co wewnątrz żelbetowego hangaru to jedno, ale są też obiekty do obejrzenia dookoła niego. Tu stoją mniejsze i wieksze jednostki pływające, które można w większości obejrzeć tylko z zewnątrz, ale np. na ponad stuletni lodołamacz „Suur Tõll” Okręt przed muzeum wodnosamolotów w Tallinie I powiem Wam jeszcze, że spędziłem w muzeum ponad trzy godziny. Kompletnie też nie wiem, kiedy one minęły i przyznam jeszcze, że mam wciąż niedosyt, zatem to chyba znak, że za kilka lat znów zawitam do tego magicznego muzeum, które uznaję za jedno z najciekawszych na świecie 🙂 Chociaż przyznam też, że nie jestem już małym chłopcem i nie chcę po tej wizycie zostać marynarzem. Ale obawiam się, że jak przyjdziecie z własnymi dziećmi, to po wyjściu mogą mieć takie ciągoty 🙂 Jest zgoda Ministerstwa Obrony Narodowej na to, by okręt podwodny został obiektem muzealnym Muzeum Marynarki Wojennej. ORP Sokół ma stanąć w okolicach skweru Kościuszki w Gdyni. Jeszcze nie wiadomo, kiedy to się stanie ani gdzie dokładnie eksponowana będzie ta jednostka - wiadomo natomiast, że po wycofaniu ze służby ORP Sokół stanie na lądzie jako okręt-muzeum. Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni otrzymało już na to zgodę Ministerstwa Obrony To początek skomplikowanego procesu. Przygotowanie jednostki do nowej roli i miejsca, w którym miałaby zostać wyeksponowana, może zająć nawet 2-3 lata. Trzeba stworzyć dokumentację przystosowania jednostki do nowej funkcji, opracować całą ścieżkę zwiedzania, a także sporządzić koncepcję jej przetransportowania - mówi Aleksander Gosk, zastępca dyrektora Muzeum Marynarki Wojennej w zdaniem optymalnym miejscem do wyeksponowania okrętu byłoby Molo Południowe, w okolicy skweru Kościuszki, gdzie znajduje się już Dar Pomorza i ORP Błyskawica. To efekt akcji "Kobbeny na cokoły". W jej ramach miłośnicy polskiego morza wymyślili, że po zakończeniu eksploatacji okręty podwodne powinny stać się atrakcją nadmorskich miejscowości. Jeden z nich stoi już zresztą na placu przy Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Wówczas transport okrętu przed siedzibę uczelni kosztował ok. 2,5 mln zł. Czytaj więcej: Okręt podwodny przejechał przez Sokół jeszcze pływaTen okręt podwodny typu Kobben to obecnie jeden z trzech, które posiada polska Marynarka Wojenna. Pozostałe to ORP Bielik i ORP Sęp. Sokół ma służyć jeszcze kilka miesięcy i w tym czasie realizować zadania, jakie przed nim postawiono: zwalczanie okrętów nawodnych i podwodnych oraz transportów przeciwnika, prowadzenie rozpoznania oraz transport i desant grup rozpoznawczo-dywersyjnych, osłona przejścia bojowych zespołów okrętowych oraz szlaków komunikacyjnych. W ostatnim czasie wysłużona jednostka zajmuje się przede wszystkim ćwiczeniami, manewrami i ochroną szlaków handlowych. Tak wyglądał transport okrętu podwodnego na dziedziniec Akademii Marynarki Wojennej. Okręt podwodny ORP "Kondor" wycofany ze służby

gdzie można zwiedzić okręt podwodny